Tak, wiem, długo mnie nie było. I nie, nie zapadłem się pod ziemię 😊, ale czasem tak bywa, że trzeba trochę ,,odpocząć” i zająć się innymi sprawami. Dziś, a w zasadzie od wczorajszego dnia czuję, że mam natchnienie, zatem siadam do laptopa i piszę, by móc znów z Wami podzielić się moimi spostrzeżeniami.
Wszyscy dobrze wiemy, że obchodzimy dziś uroczystość Wniebowstąpienia Jezusa. Tradycja Biblijna podaje, że wydarzenie to nastąpiło 40 dnia od Zmartwychwstania. Ten 40 dzień upłynął już w ubiegły czwartek, jednak my pochylamy się nad tą tajemnicą naszej wiary dopiero dziś, gdyż jest ona tak ważna, że Kościół w Polsce postanowił wspominać ją właśnie w VII Niedzielę Wielkanocną.
Można by pomyśleć, że Jezus wstępując do nieba zostawia nas samych, że nasz opuszcza, że teraz jesteśmy zdani tylko na siebie. A to nic bardziej mylnego. Bo Jezus idzie do nieba, żeby przygotować tam miejsce dla każdego z nas, a także, by posłać nam Ducha Świętego, Tego, który ma nam wskazywać drogę do Boga.
Zatem to niebo, w które dziś się wpatrujemy jest dla nas zadaniem, Jezus wyznacza nam dziś cel i kierunek naszego życia. Pociągnięci Jego przykładem mamy również zdążać do nieba. A co może nam w tym pomóc? Odpowiedź jest prosta: nasze życie! Tak, nasze życie, bo jest ono jednym z najpiękniejszych darów, które można od Boga otrzymać.
Nie otrzymaliśmy życia, tylko po to, by je przeżyć. Otrzymaliśmy je, by tu na ziemi uczyć się co to znaczy szczęście i już tu na ziemi zbierać takie małe kawałki tego szczęścia. Bo tylko ten, kto potrafi choć w małym stopniu znaleźć szczęście tu na ziemi, będzie potrafił prawdziwie zapragną szczęścia, które nie będzie miało końca, wieczności z Jezusem.
I dlatego dziś trzeba trochę pomarzyć, a w zasadzie każdego dnia powinniśmy to czynić. Walt Disney powiedział kiedyś, że: ,,wszystkie nasze marzenia mogą stać się rzeczywistością, jeśli mamy odwagę je realizować”. I wśród tych wielu marzeń, czasem może bardzo ukrytych w sercu, powinno znaleźć się także pragnienie nieba.
Ale czym ono tak naprawdę jest? Każdy z nas jakoś sobie je wyobraża. Pismo Święte i nauczanie Kościoła również daje jakiś jego obraz. Ale dzisiejszy dzień zachęca nas do tego, żeby zajrzeć w głąb swojego serca i poszukać w nim odpowiedzi.
Ja sobie tak myślę, że niebo jest jak wiosenny promień słońca, który daje delikatne ciepło, sprawia radość i daje poczucie bezpieczeństwa, ale nie powoduje oparzeń i zawrotów głowy.
Niebo jest jak najskrytsze marzenie, ukryte w głębi serca. Ilekroć o nim pomyślisz, tylekroć stajesz się szczęśliwszy.
Niebo jest niekończącą się przygodą, która staje się tym bardziej ciekawa i pociągająca im głębiej się w nią wchodzi.
Niebo to wreszcie także stawanie się marzycielem, bo tylko marzyciel potrafi uchwycić to co nieuchwytne.
To moja definicja nieba…
A jaka jest Twoja?
Nie bój się marzyć!!!

